poniedziałek, 19 listopada 2012

Can't no one be well?

Napiszę. Maźnę, pach. Stukam w klawisze, jest okej, zaczynają się wydobywać słowa,nieświadomie rejestruję je każdego dnia, cała reszta tkwi we mnie. Konstrukcje liźnięte w placówkach edukacji, luźne schematy, mistrzowie literatury rosyjskiej i niemieckiej. Wszystko jest 
 jednym wielkim impulsem - sygnałem zerojedynkowym pod tą ujebaną klawiaturą. Nawet nie mam najmniejszego pojęcia ile wszechświatów sprzęga się, zanim litery pojawią się na ekranie.To nic, powtarzam sobie, przecież po prostu muszę coś napisać. Z wielu jednorazowych i szybko-uszczęśliwiających aktywności muszę wybrać te, chociaż w najmniejszym stopniu moralne. Więc jestem, piszę dalej. Piszę i jestem, to się ze sobą łączy, nigdy nie pojmowałem życia oddzielnie. Spróbuj całe życie nic nie napisać, nie wyprowadzić ze swojej głowy ani jednej myśli która podsumuje, zgloryfikuje tysiące lat ewolucji.
Wiem, tak się dzieje i tak właściwie to I don't even have to try.
Ale jednak dalej. Próbuję wyczytać z siebie, ze swojego tętna, ze swoich poobgryzanych paznokci, niepewnego snu ile we mnie zostało lat, jak szybko się rozmyłem, gdzie zniknąłem, którą krzywą udało mi się przebrnąć, gdzie są zespawane z sercem archetypy, genetyczne pragnienie powielania, głód drogi i walki, gdzie są zimne wieczory, erg wiercący dziury w głowie, feeryczny błogostan, kwitnące z żył uniesienie, gdzie jest ta ciekawość, ta miłość do świata, to ciche uwielbienie do wody oblekającej mnie jak embrion do. No nie wiem

Serio nie wiem, widziałem to, dotykałem tego, spałem z tym, budziłem się i dalej nie mogłem złapać tchu, tak było żywo, jasno, klarownie, tak trafnie, bezbłędnie, niewymownie, tak jakbym już za chwilę się miał dowiedzieć, że tak - to jest tak jak być powinno, tego szukałeś.
Ale ja niczego nie szukałem.
Ja stworzyłem te braki i teraz muszę się zająć ich wypełnianiem.

Jestem płonący, ale teraz już z niespokoju, z niewypełnienia
Cicho i swobodnie, proszę.