Coś tak, jakby widniej, jakby mniej za mgłą, śniegiem, spod niego może więcej, może dokładniej go czuć pod stopami, na twarzy
Może to jego czekałem, może to czekanie na nic czymś jednak jest, jakimś węższym zakresem percepcji, czymś milszym, rozniecającym synapsy. Może to wydziergane płuca, oczko po oczku, chcą oddechu, może ja sobie bronie tego mienia, posiadania fluidów żywych, zmiennych, opętanych.
A może nie. Może one lecą, znikają za horyzontem słowa.
Albo czy łatwo koło się toczy, gdy koło jest kajdanami? Albo obrączką? Czy pęta, czy wspomaga? Czy założenie nie tak łatwo wymyka się przeznaczeniu. Pewnie że się wymyka, jeszcze się przekręci, wymnie,zagnie kolejną kartką i nie będzie sobą.
Tak jest cicho, namiętnie, tak zimno gdy awaria ogrzewania.
Co to się tam w dole oka zgubiło?
Czy to nie kole?
Nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz