czwartek, 7 sierpnia 2014

Co to za słowa 
i kim jest ten człowiek co mieszka
i dlaczego ja chcę
żeby on wrócił

Dychotomia, multitomia, wszystko okazuję się walką o godziny, coraz mniej intensywnie myślę, coraz mniej śpię i ufam sobie że za tydzień z tą samą siłą będę się wygryzał z rannego odrętwienia, tylko po to, żeby sobie udowadniać, że coś mogę znaczyć.
Łatwodostępny pokarm dla jaźni, który w dłuższej perspektywie może być jedynie stratą. Cały czas krąży nade mną kołtun myśli, że się mylę i błądzę, że z sekundy na sekundę zamykają się przede mną ścieżki, popadam w klaustrofobiczny lęk bycia, a właściwie to chyba po prostu bardzo mi przykro, że chciałbym żyć więcej, a nie mogę.

czwartek, 24 lipca 2014

Samozachowawcze triady powoli rozluźniają wszystkie moje myśli.
Jestem przyziemnie wytargany, ale szczęśliwy. Wiele z tej wybiórczej formy rzeczywistości swobodnie wlatuje i wylatuje gdy sylaby składają się powoli w słowa, ale to jest tylko powód do tego, żeby się trzymać tego swobodnego stanu, który potrafię sobie zagwarantować.
Każdego dnia muszę sprawdzać, czy to co robię jest dobre.

piątek, 27 czerwca 2014

Jej już nie ma.

środa, 25 czerwca 2014

Wczoraj żyłem.
Czasami czuję że łapię dużo rzeczy w garść, że powoli nad nimi zaczynam panować, to tylko pozory, ale sama świadomość, że wrażenie pozoru skutkuje taką falą uwalniania się w moim umyśle cudownych kanałów, które pozwalają mi być sobą w bardzo niedokładnym znaczeniu tego słowa, że jestem w stanie się zgodzić na wyszlifowanie swojego małego pryzmatu, który będzie mi pomagał. Zapisuję dobre rzeczy, myślę o nich, to jest bardzo trudne, ale zmienia bardzo dużo kosztem determinacji.
Jednak szczerze wątpię, że można sobie wypracować dobre życie, zawsze bardziej cieszył mnie sam proces i na razie nie będę się nad tym zastanawiał, tylko działał.

wtorek, 10 czerwca 2014


Zaropiały i popękały mi oczy
nie chcę już walczyć, nie przetrawię kolejnych potwierdzeń, że nie potrafię.
Po prostu nie potrafię i na tym zaczyna się cała moja motywacja i kończą wszystkie starania
Nie mogę dłużej się oszukiwać, że w końcu wkłuję się w główną żyłę życia
wymijam swobodnie wszystko czym mogłem i chciałem kiedykolwiek być i jedyne co robię to sinieję
Całe zło moje jaźni kotłuje się na czubku języka, głowa opada bezwładnie z bólu, a ja nieskutecznie próbuję powstrzymać to wszystko co robię

ptaki kaligrafują na biegu mojej krwi swoje imiona
i kończy im się miejsce

czwartek, 29 maja 2014

Omdlewam między myślami
skóra mi powoli pęka we wszystkich miejscach
i to nie jest linienie, naturalne przepoczwarzanie się, tylko nieubłagany rozkład

już nic więcej we mnie nie będzie
nie dam rady się dalej rozszczepiać
nie żebym nie chciał
ale moje granice szybują pod same gwiazdy
i brakuje im powietrza

niedziela, 25 maja 2014

Kilka oddechów wystarczyło żeby znowu się przekonać o tym, jak mało jestem
jedynie w swojej głowie jestem dużo.
Nie widzę tych widnokręgów, już nikt ich nie maluje

Teraz pora na upuszczanie krwi, dużo i intensywnie, to pomaga się z tym uporać.

wtorek, 20 maja 2014

Nocą cały strach się upłynnia, miesza się podczas tworzenia połączeń z faktami przyswojonymi podczas czuwania, a dzisiaj wybudził mnie w nocy i przez ułamek sekundy poczułem się znowu źle.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że później odłączyło mi wszystkie obwody, automatycznie wyrzucałem z siebie skrawki wiedzy o równowadze ciecz-gaz i jednocześnie ogarnęła mnie pewność, że nie kontroluję niczego co robię. Moja głowa robi się okropnie niebezpiecznym miejscem, muszę spróbować zamknąć się bezpiecznie w definicjach, nie dać sobie niczego zepsuć, ale nie mam pojęcia jak, kiedy to powoli robi się tak okropnie trudne.



niedziela, 18 maja 2014

Stało się.

Już mi się nie uda porzucić wszystkich moich odłamków, właściwie, to żadnego nie uda mi się odrzucić.
Nie dałem rady w porę zrozumieć co to znaczy być w zgodzie ze sobą i z innymi.
Teraz będzie czas żniw. Wiszę na mikroskopijnie cienkich nitkach nad resztkami tych wszystkich mieszkających we mnie ludzi.
I albo się z nimi pogodzę, albo się zepsuję.
Funkcjonowanie bez żadnych wartości jest w najformalniejszym znaczeniu tego słowa po prostu funkcjonowaniem, a przypadek, w którym w piętnastominutowych odstępach przetasowywuje sie bez wysiłku cały swój system wartości to nie jest życie, tylko walka, która prowadzi mnie non stop w najciemniejsze odcienie jaźni, w łkające, duszące się łzami godziny, zaraz obok tych błysków na granicach przemykających dni, które sprawiają, że czuję się tak naturalnie dobry i mądry, że muszę się zatrzymać i zrobić głębszy wdech.
Okropnie chcę się pogodzić. Ale co mam zrobić, kiedy centralne części moich obwodów ropieją błędnymi elektronami, wyrzucając w próżnię moich myśli przypadkowe oceny świata zewnętrznego.
Nie umiem powiedzieć co myślę i w co wierzę.
                                                                        - część odpowiedzialna za słowo pisane

piątek, 16 maja 2014

Błądzące chodnikami jednostki, które z każdym kolejnym krokiem oczekują cudu, doznania boskiego pierwiastka, wiązki światła drylującej ich umysł przykryty pod szczelną kopułą głupoty i egoizmu. Nieświadomi własnych ograniczeń i niedoskonałości brną dalej szybko schnąc z bezsensownie traconego czasu. Umierający to względne pojęcie, wszyscy jesteśmy w pewnym stopniu półmartwi, ale zbiega się to tylko do ograniczonej możliwości korzystania z tego, co się posiadło i koncentrowania się tylko na tym, co jeszcze można posiąść, a nie stracić. Nie mówię tu o materializmie, tylko o wybiegającej korytarzami ducha jakości swojego id, pewnej konkretnej wartości, która odchyla się od normy, pewności, że żyje się więcej od innych…
Przerwał i umilkł zawieszając wzrok na swoich dłoniach.

- Czasem wydaje mi się, że on naprawdę jest idiotą, tylko w tak dziwny sposób, że jednocześnie uważam go za jednego z mądrzejszych ludzi jakich dane było mi spotkać

Znowu patrzę na to co pisałem. Mam okropnie spowolnione procesy myślowe, nie potrafię się skupić, zastanawiam się w jak dużym stopniu powinienem się cieszyć z siebie - to najlepszy sposób, żeby zdegradować tą ocenę i myśleć czy to dobrze że umiem się samodzielnie ubrać i przyjąć pokarm.
Chyba dobrze.
Zaraz wychodzę z domu, usta mam jeszcze pełne wczorajszego bełkotu, błyskawicznego werbalnego transferu, obleczonego toną ozdobników, plątaniny mowy potocznej i wypaczonych struktur gramatycznych, które skupiają słuchacza na nieprzewidywalności formy i wypuszczają jego uwagę na inne manowce, niż te, zajmujące się interpretacją i oceną treści. Lubię swój bełkot, swoją bezbłędnie wypracowaną nieporadność wypowiedzi, która sprawia, że ludzie traktują mnie pomijająco, albo nawet nie starają się zrozumieć tego co mówię, bo wiedzą, że tam nie ma zbyt wielu interesujących informacji.
Chcę się znowu dobrze bawić ze sobą.

czwartek, 10 kwietnia 2014

I can see it in your eyes
and peace is on the rise

Świetnie. To jest ta chwila, to jest ten moment. W każdej minucie wypełnia mnie od stóp aż po krańce rozsupłanych myśli uczucie, że jest dobrze. Nie martwię się, biorę wielką szuflę i zmiatam, wypalam fotografie,filmy, przebłyski całego ciężaru zgniłych myśli na sam spód jaźni. Tam sobie dojrzewają i kiełkują w mój Nowy Wspaniały Świat.
Nie potrafię zwolnić, wycieńczam się, wypluwam swoją energię psychiczną na lewo i prawo, poznaję na nowo intensywne, szczere, proste uczucia.
Moje myślenie abstrakcyjne powoli wydziera się na zewnątrz, już się nie boję, że nie odróżnię antypodów swojego umysłu od tego, co jest na zewnątrz. Próbuję pozwolić sobie nie zabić tego, co we mnie piękne. Tego jest tak dużo, tak mnie fascynuje sama myśl o tym, że mogę codziennie robić kolejny głęboki sus w siebie i znowu wyłowić coś, co mi umykało przez tyle lat.
Jeśli tylko możesz być szczęśliwy, to masz wszystko, czego ktokolwiek, kiedykolwiek mógł zapragnąć.
A ja już nie chcę więcej, widzę siebie coraz wyraźniej i wszystko jest tak okropnie proste, oprócz banału który z tego bije, ale ja to przybliżę, ozdobię, wytłumaczę, najpiękniej jak będę w stanie. Daj mi jeszcze tylko chwilę, złapię oddech i napiszę, jak bardzo

Kroplą krwi zamazane mam imię
Znika pod przygryzioną wargą

rozpuszcza się i umyka
ta kropla nazywa się Ty
ma Twój smak i kolor
(błąka się pod moim żebrem)
i jest nowym głodem
co bezboleśnie wkłuwa mi się igłą
w wiotką żyłę słowa kocham

sobota, 15 marca 2014

Po długim czasie

Już nie płaczę w tramwajach, już siebie potrafię nazwać, już żyję. To jest takie piękne. Nie umiem wypowiedzieć, jak bardzo otworzyłem się na ludzi, jak ich wszystkich mocno kocham, jak bardzo dzięki temu, że zacząłem rozumieć uczucia stałem się pokorny. To przede wszystkim. Nauczyłem się pokory, naprawdę. Jeśli jest się złym człowiekiem i chce się być dobrym człowiekiem, to nie można tego przeżyć bezboleśnie, trzeba zagiąć, rozpłatać swoją głowę, swoje otoczenie, swoje serce, swoje dotychczasowe wszystko i zostać sam ze sobą, po prostu.

Byłem bardzo samotny

piątek, 31 stycznia 2014

Po co.
Po co znowu wracasz
nie chcę Cię tutaj, w ogóle Cię nie chcę, w najdrobniejszym szczególe, widzę Cię trzytysiące razy każdego dnia.
Mózg mi zamarza jak Wisła pod poniatowskim. Wynieś się ze mnie, umarłem już dwadzieścia razy.