Omdlewam między myślami
skóra mi powoli pęka we wszystkich miejscach
i to nie jest linienie, naturalne przepoczwarzanie się, tylko nieubłagany rozkład
już nic więcej we mnie nie będzie
nie dam rady się dalej rozszczepiać
nie żebym nie chciał
ale moje granice szybują pod same gwiazdy
i brakuje im powietrza
czwartek, 29 maja 2014
niedziela, 25 maja 2014
wtorek, 20 maja 2014
Nocą cały strach się upłynnia, miesza się podczas tworzenia połączeń z faktami przyswojonymi podczas czuwania, a dzisiaj wybudził mnie w nocy i przez ułamek sekundy poczułem się znowu źle.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że później odłączyło mi wszystkie obwody, automatycznie wyrzucałem z siebie skrawki wiedzy o równowadze ciecz-gaz i jednocześnie ogarnęła mnie pewność, że nie kontroluję niczego co robię. Moja głowa robi się okropnie niebezpiecznym miejscem, muszę spróbować zamknąć się bezpiecznie w definicjach, nie dać sobie niczego zepsuć, ale nie mam pojęcia jak, kiedy to powoli robi się tak okropnie trudne.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że później odłączyło mi wszystkie obwody, automatycznie wyrzucałem z siebie skrawki wiedzy o równowadze ciecz-gaz i jednocześnie ogarnęła mnie pewność, że nie kontroluję niczego co robię. Moja głowa robi się okropnie niebezpiecznym miejscem, muszę spróbować zamknąć się bezpiecznie w definicjach, nie dać sobie niczego zepsuć, ale nie mam pojęcia jak, kiedy to powoli robi się tak okropnie trudne.
niedziela, 18 maja 2014
Stało się.
Już mi się nie uda porzucić wszystkich moich odłamków, właściwie, to żadnego nie uda mi się odrzucić.
Nie dałem rady w porę zrozumieć co to znaczy być w zgodzie ze sobą i z innymi.
Teraz będzie czas żniw. Wiszę na mikroskopijnie cienkich nitkach nad resztkami tych wszystkich mieszkających we mnie ludzi.
I albo się z nimi pogodzę, albo się zepsuję.
Funkcjonowanie bez żadnych wartości jest w najformalniejszym znaczeniu tego słowa po prostu funkcjonowaniem, a przypadek, w którym w piętnastominutowych odstępach przetasowywuje sie bez wysiłku cały swój system wartości to nie jest życie, tylko walka, która prowadzi mnie non stop w najciemniejsze odcienie jaźni, w łkające, duszące się łzami godziny, zaraz obok tych błysków na granicach przemykających dni, które sprawiają, że czuję się tak naturalnie dobry i mądry, że muszę się zatrzymać i zrobić głębszy wdech.
Okropnie chcę się pogodzić. Ale co mam zrobić, kiedy centralne części moich obwodów ropieją błędnymi elektronami, wyrzucając w próżnię moich myśli przypadkowe oceny świata zewnętrznego.
Nie umiem powiedzieć co myślę i w co wierzę.
- część odpowiedzialna za słowo pisane
Już mi się nie uda porzucić wszystkich moich odłamków, właściwie, to żadnego nie uda mi się odrzucić.
Nie dałem rady w porę zrozumieć co to znaczy być w zgodzie ze sobą i z innymi.
Teraz będzie czas żniw. Wiszę na mikroskopijnie cienkich nitkach nad resztkami tych wszystkich mieszkających we mnie ludzi.
I albo się z nimi pogodzę, albo się zepsuję.
Funkcjonowanie bez żadnych wartości jest w najformalniejszym znaczeniu tego słowa po prostu funkcjonowaniem, a przypadek, w którym w piętnastominutowych odstępach przetasowywuje sie bez wysiłku cały swój system wartości to nie jest życie, tylko walka, która prowadzi mnie non stop w najciemniejsze odcienie jaźni, w łkające, duszące się łzami godziny, zaraz obok tych błysków na granicach przemykających dni, które sprawiają, że czuję się tak naturalnie dobry i mądry, że muszę się zatrzymać i zrobić głębszy wdech.
Okropnie chcę się pogodzić. Ale co mam zrobić, kiedy centralne części moich obwodów ropieją błędnymi elektronami, wyrzucając w próżnię moich myśli przypadkowe oceny świata zewnętrznego.
Nie umiem powiedzieć co myślę i w co wierzę.
- część odpowiedzialna za słowo pisane
piątek, 16 maja 2014
Błądzące chodnikami jednostki, które z każdym kolejnym
krokiem oczekują cudu, doznania boskiego pierwiastka, wiązki światła drylującej
ich umysł przykryty pod szczelną kopułą głupoty i egoizmu. Nieświadomi własnych
ograniczeń i niedoskonałości brną dalej szybko schnąc z bezsensownie traconego
czasu. Umierający to względne pojęcie, wszyscy jesteśmy w pewnym stopniu
półmartwi, ale zbiega się to tylko do ograniczonej możliwości korzystania z tego, co się posiadło i
koncentrowania się tylko na tym, co jeszcze można posiąść, a nie stracić. Nie mówię tu o
materializmie, tylko o wybiegającej korytarzami ducha jakości swojego id, pewnej konkretnej wartości, która
odchyla się od normy, pewności, że żyje się więcej od innych…
Przerwał i umilkł zawieszając wzrok na swoich dłoniach.
- Czasem wydaje mi się, że on naprawdę jest idiotą, tylko w
tak dziwny sposób, że jednocześnie uważam go za jednego z mądrzejszych ludzi
jakich dane było mi spotkać
Znowu patrzę na to co pisałem. Mam okropnie spowolnione procesy myślowe, nie potrafię się skupić, zastanawiam się w jak dużym stopniu powinienem się cieszyć z siebie - to najlepszy sposób, żeby zdegradować tą ocenę i myśleć czy to dobrze że umiem się samodzielnie ubrać i przyjąć pokarm.
Chyba dobrze.
Zaraz wychodzę z domu, usta mam jeszcze pełne wczorajszego bełkotu, błyskawicznego werbalnego transferu, obleczonego toną ozdobników, plątaniny mowy potocznej i wypaczonych struktur gramatycznych, które skupiają słuchacza na nieprzewidywalności formy i wypuszczają jego uwagę na inne manowce, niż te, zajmujące się interpretacją i oceną treści. Lubię swój bełkot, swoją bezbłędnie wypracowaną nieporadność wypowiedzi, która sprawia, że ludzie traktują mnie pomijająco, albo nawet nie starają się zrozumieć tego co mówię, bo wiedzą, że tam nie ma zbyt wielu interesujących informacji.
Chcę się znowu dobrze bawić ze sobą.
Znowu patrzę na to co pisałem. Mam okropnie spowolnione procesy myślowe, nie potrafię się skupić, zastanawiam się w jak dużym stopniu powinienem się cieszyć z siebie - to najlepszy sposób, żeby zdegradować tą ocenę i myśleć czy to dobrze że umiem się samodzielnie ubrać i przyjąć pokarm.
Chyba dobrze.
Zaraz wychodzę z domu, usta mam jeszcze pełne wczorajszego bełkotu, błyskawicznego werbalnego transferu, obleczonego toną ozdobników, plątaniny mowy potocznej i wypaczonych struktur gramatycznych, które skupiają słuchacza na nieprzewidywalności formy i wypuszczają jego uwagę na inne manowce, niż te, zajmujące się interpretacją i oceną treści. Lubię swój bełkot, swoją bezbłędnie wypracowaną nieporadność wypowiedzi, która sprawia, że ludzie traktują mnie pomijająco, albo nawet nie starają się zrozumieć tego co mówię, bo wiedzą, że tam nie ma zbyt wielu interesujących informacji.
Chcę się znowu dobrze bawić ze sobą.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)